To nie była zabłąkana kula. To był celowy wystrzał, po którym pies cierpiał przez kilka dni. Niestety, Maks, ukochany pupil Pauliny Dzienisz z Turowa (gm. Miastko), nie żyje. Pies pożegnał się ze światem po postrzeleniu z wiatrówki. Sprawca to najprawdopodobniej sąsiad. Właścicielka psa domaga się surowej kary dla zwyrodnialca.
- Nabój był bardzo głęboko, obok kręgosłupa. To musiała być bardzo mocna wiatrówka, wymagająca pozwolenia. Weterynarze odmówili usunięcia śruciny, bo pies mógłby tego nie przeżyć - mówiła kilkanaście dni temu Paulina Dzienisz.
[WIDEO]157[/WIDEO]
Niestety, wkrótce wysłała wiadomość, że Maks zdechł. Dla niej to nie jest koniec. To dopiero początek walki o ukaranie sprawcy.
- Tamtego dnia mój wąż wyszedł na podwórko przed blokiem razem z dwuletnim synem i pieskiem. W budynku obok mieszka sąsiad, który już wcześniej strzelał z tej wiatrówki do tarczy zawieszonej na budynku gospodarczym. Dziecko było około 5 m. za pieskiem, który w pewnym momencie został trafiony z wiatrówki. Mąż widział sąsiada stojącego z tą bronią w drzwiach wejściowych do budynku. Była to długa broń. Najprawdopodobniej wiatrówka - opowiada Paulina Dzienisz.
Po tym zdarzeniu wybrała się do sąsiada. Miała usłyszeć…
- Wiesz dobrze, że ja zawsze muszę coś odj… - opowiada. - Kilka dni po zdarzeniu zaczepił mojego męża i zapytał, czy mamy już kupione kominiarki? Nie wiem, co miał na myśli.
Zaznacza ona, że dla niektórych może być to tylko pies, ale dla nich był to członek rodziny. Miał zaledwie 3 lata. Zdążyli się z nim żyć. Był prawdziwym przyjacielem dwuletniego syna.
Ponadto jeszcze kilka metrów za psem było małe dziecko, które również mogło ucierpieć, a wówczas konsekwencje byłyby dużo poważniejsze.
- Z sąsiadem od dawna mamy problemy. Jest agresywny. Były już pobicia z jego inicjatywy. Policja bardzo dobrze go zna - zeznaje sąsiadka.
Sami już przez niego kiedyś ucierpieli. Agresywny sąsiad pobił jej męża. Sprawa trafiła do sądu. Ostatecznie jednak kary nie było. Uznano, że jest to sprawa typu słowo przeciwko słowu.
- Po postrzeleniu psa była policja, ale wiatrówki nie znaleźli. Mówili, że potrzebują nagrania. To absurd, bo przecież nikt nie nagrywa każdej minuty swojego życia, a kamer u nas nie ma - zeznaje kobieta.
Nagrania nie było, ale ma zdjęcia, na których widać sąsiada siedzącego przed drzwiami wejściowymi i celującego z broni do tarczy zawieszonej na budynku gospodarczym. Dla śledczych było to jednak za mało.
- Gdy przyjechali policjanci, najpierw podeszliśmy do psa, który uciekł w krzaki. Wymiotował i głowy nie podnosił. Następnie poszli do sąsiada, gdzie zrobili przeszukanie mieszkania, a my pojechaliśmy do Gdańska, do weterynarza - opowiada Paulina Dzienisz.
Mundurowi deklarują, że zdarzenie zostanie drobiazgowo wyjaśnione, a potencjalny sprawca może spodziewać się ukarania.
- Prowadzimy postępowanie w kierunku znęcania się nad zwierzętami. Został zabezpieczony monitoring i przesłuchani zostali świadkowie. Wykonano sekcję zwłok zwierzęcia przez biegłego lekarza weterynarii, na nasze zlecenie. Pracujemy nad tą sprawą, aby dotrzeć jak najszybciej do sprawcy przestępstwa - mówi Dawid Łaszcz, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bytowie.
Niewykluczone, że w najbliższych dniach sprawca usłyszy zarzuty i stanie przed sądem.
Do tematu wrócimy.
[ZT]13121[/ZT]
0 0
Pies był na smyczy?