Zamknij

RODO wpadka Borowskiego. KARA nawet 100 000 zł!

23:50, 03.01.2020 M.W. Aktualizacja: 23:50, 03.01.2020
Skomentuj
reo

Nawet 100 000 zł kary może zapłacić przewodniczący Rady Miejskiej Tomasz Borowski za ujawnienie danych osobowych wraz z numerami PESEL i seriami dowodów osobistych dwóch audytorek, którym gmina Miastko zleciła przygotowanie audytu oświatowego. To właśnie do Borowskiego prowadzą wszystkie tropy w tej sprawie, choć początkowo on sam zapewniał, że za ujawnienie danych odpowiada burmistrz Danuta Karaśkiewicz.

Sprawy w swoje ręce wzięła audytor Katarzyna Zychowicz, która na południu Polski pracuje jako naczelnik wydziału oświaty. Zamierza doprowadzić sprawę do końca, zauważając, że najbardziej bulwersuje ją nie samo ujawnienie danych, ale fakt, że nikt jej o tym przecieku nie poinformował. 

Według specjalisty w tej dziedzinie wysoka kara finansowa dla przewodniczącego Rady to dopiero początek, bo później mogą pojawić się jeszcze sprawy sądowe z powództwa cywilnego. Właśnie takie kroki zapowiadają audytorki. Przewodniczący Rady Miejskiej powinien się przygotować na niespodziewany wydatek. 

Sprawę ujawnił... sam Tomasz Borowski, który podczas posiedzenia komisji oświaty 12 grudnia głośno oznajmił, że doszło do ujawnienia danych osobowych. Biuro Rady opublikowało umowy-zlecenia nie zamazując wrażliwych danych. Dokumenty zostały opublikowane w biuletynie informacji publicznej i rozesłane, również e-mailem, do radnych. Informacja przekazana przez Borowskiego była krótka i nie rozpoczęto nawet dyskusji na ten temat, ale z uwagi na to, że nagrania z posiedzenia komisji są jawne i publikowane później w miasteckim Biuletynie Informacji Publicznej, wątek ten wychwycił nasz czytelnik, przekazując temat dalej. W internecie udało nam się znaleźć kontakt do audytorki Katarzyny Zychowicz. Odezwaliśmy się do niej w sobotę 14 grudnia. Audytorka chętnie podjęła rozmowę i poinformowała o tym koleżankę, z którą wykonywała audyty dla gminy Miastko. Postanowiły działać i zamierzają doprowadzić do ukarania winnego.

- Pracuję w samorządzie i oczywiste dla mnie jest, że pracownicy biura rady są podporządkowani przewodniczącemu rady, a nie burmistrzowi - mówi Katarzyna Zychowicz. 

[ZT]4381[/ZT]

Podkreśla ona, że Tomasz Borowski został przez nią źle zapamiętany w czasie wykonywania audytu. Podobno był... niemiły.

- Wystąpimy z pismem o wyjaśnienie tej sprawy. Zamierzamy ją doprowadzić do końca - zapowiada Zychowicz.

Audytorka jest jednocześnie zbulwersowana i przerażona faktem, że jako pracownik samorządowy na stronie internetowej swojego urzędu gminy publikuje oświadczenie majątkowe, w którym dane adresowe są zamazane. Publikowane są tam wszystkie składniki majątku, w tym posiadane środki pieniężne. Gmina Miastko doprowadziła do ujawnienia pełnych danych nie tylko adresowych, ale również PESELu oraz numeru dowodu osobistego. Potencjalny złodziej bez problemu mógłby wziąć niejedną tzw. chwilówkę. 

Specjalista w zakresie przepisów dotyczących ochrony danych osobowych podkreśla, że dla Urzędu Ochrony Danych Osobowych liczy się nie tylko samo zaistnienie przecieku, ale i późniejsze działania winowajcy. Najważniejsze są pierwsze 72 godziny, w ciągu których powinny nastąpić zdecydowane reakcje. Przewodniczący Rady Miejskiej Tomasz Borowski o wycieku danych poinformował publicznie 12 grudnia. Jak się później okazało ani on, ani urzędnicy, przez kolejne dni nie skontaktowali się z audytorkami.

- Jedyny kontakt z Miastka to wiadomość napisana przez dziennikarza Gazety Miasteckiej. Jestem taką nonszalancją przewodniczącego rady i urzędników podwójnie zbulwersowana - komentuje Katarzyna Zychowicz.

Potwierdza to Tomasz Jutrowski, który prowadzi firmę zajmującą się szkoleniami w zakresie ochrony danych osobowych.

- Artykuł 33 i 34 RODO każe administratorowi, czyli w tym przypadku urzędowi, przeprowadzić analizę, żeby stwierdzić czy to co zrobili jest już naruszeniem, czy tylko incydentem. Jeśli doszło do naruszenia ochrony danych osobowych mają 7 dni na powiadomienie Urzędu Ochrony Danych Osobowych, a co ważne również osób, których te dane dotyczą. W tym przypadku to obie panie - podkreśla Jutrowski. 

Jest to bardzo ważna kwestia, która może później wpłynąć na ocenę sytuacji przez UODO. Całkiem niedawno prezydent jednego z polskich miast musiał zapłacić 40 000 zł z własnej kieszeni. Gdyby powiadomienie poszkodowanych nastąpiło w ciągu wspomnianych 72 godzin, kara mogłaby być mniejsza, a wręcz żadna. 

- Gdyby ktoś chciał wziąć kredyt na te dane to miałby pole do popisu - komentuje Jutrowski. - Dziwię się trochę, bo przecież w urzędzie miejskim jest inspektor ochrony danych osobowych, który powinien takich sytuacji pilnować. 

Jego zdaniem kaliber sprawy jest ciężki, bo nie chodzi tylko o dane adresowe. 

- Gdybyśmy mieli do czynienia z jakąkolwiek reakcją Urząd Ochrony Danych Osobowych mógłby większych problemów nie robić, ale na pewno konieczne byłoby skontaktowanie się z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji i oznaczenie obu PESEL-i jako zagrożonych. Poza tym trzeba by też było zgłosić tę sytuację do Biura Informacji Kredytowej - zauważa Jutrowski. 

Przewiduje on, że w sytuacji takiej jak w Miastku winowajca może raczej spodziewać się kary najwyższej, w kwocie 100 000 zł. Jego położenie pogarsza fakt, że o wszystkim wiedział, co potwierdził podczas posiedzenia komisji. Zostało to nagrane i udokumentowane. W Aleksandrowie Kujawskim burmistrz znalazł się w podobnej sytuacji. Orzeczono wobec niego karę 40 000 zł. Co istotne, kara nałożona przez Urząd Ochrony Danych Osobowych otwiera drogę do dalszych roszczeń w drodze powództwa cywilnego. Dla sądu stanowi jasną wskazówkę, że doszło do złamania przepisów.

- Mój mecenas już poinstruował mnie w jaki sposób należy postępować. Zamierzamy wystąpić w tej sprawie do gminy Miastko. Będziemy domagać się wyjaśnień i konkretnych informacji, na przykład tego, ile było wyświetleń dokumentów, w których były nasze dane osobowe - zapowiada Zychowicz. 

Ponadto zwraca uwagę na postawę przewodniczącego Tomasza Borowskiego w czasie przeprowadzania audytu.

- Przedstawiał się jako osoba, która była wicestarostą i miała pod sobą oświatę. Twierdził, że na tym temacie się zna. To zastanawiające z uwagi na wnioski płynące z audytu. Jako wieloletni radny, który zna się na oświacie, powinien mieć wiedzę na temat nieuzasadnionych wydatków o wiele większą niż inni radni - podkreśla Katarzyna Zychowicz.

Burmistrz Danuta Karaśkiewicz nie czuję się w tej sprawie winna.

- Przewodniczący rady zażądał dokumentów, więc mu je przedstawiliśmy. Na tym zakończył się nasz udział w sprawie - mówi burmistrz Karaśkiewicz. 

Przewodniczący Borowski ze zdenerwowaniem przyjął informację o roszczeniach audytorek.

- Czekam na pozew sądowy. Tyle mogę powiedzieć - mówi Borowski. 

Zastrzega, że nie ma swoich prawników i zespołu, który czuwałby nad ochroną danych osobowych.

- Żeby było wszystko jasne, nie czuję się w tej sprawie winny. Ja to zauważyłem, ja to zgłosiłem i tyle. W Gazecie Miasteckiej można teraz napisać że Borowski sam się podpieprzył - zachęca. - Czekam na kontakt do odpowiednich organów. Jeżeli zrobiłem coś złego, poniosę tego konsekwencje. Jest mi przykro, że tak się stało. Przepraszam, że nie zauważyłem tego wcześniej. 

Sprawa będzie mieć z pewnością swój ciąg dalszy i do niej wrócimy. 

Więcej lokalnych tematów w Gazecie Miasteckiej z 23.12.

(M.W.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

GoscGosc

9 1

Przyda się trochę kary. Urząd już za bardzo się panoszy. 13:50, 04.01.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

miastowymiastowy

1 0

z tym ze Urząd to nie rada miasta czyli p. Borowski a co za tym idzie p. Borowski to nie Urząd 13:53, 09.01.2020


reo

GoscGosc

6 0

Urzad sie nie panoszy tak, jak byly wicestarosta (zreszta to dawne dzieje). Borowski sie tak nadął, ze az pękł? 17:37, 04.01.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

goscgosc

4 0

nic dobrego po nim nie mozna sie spodziewac...
tomaszu idz w cien to nie twoja bajka 14:10, 05.01.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%