Plaga opon porzucanych w lasach. Koszty będą musiały pokryć poszczególne nadleśnictwa

Jego pasja to poszukiwanie poroża. W takim celu od lat przemierza okoliczne lasy. Kiedyś znajdował przede wszystkim piękne okazy poroża, a tylko czasami pojedyncze odpady. Ostatnio las zaczyna przypominać... zakład wulkanizacyjny. Marcin Przybyłowski co rusz znajduje porzucone opony. Z miesiąca na miesiąc niestety jest ich coraz więcej. Ich ilość rośnie w momencie, gdy kierowcy zmieniają opony zimowe na letnie albo letnie na zimowe.

- W ostatnim czasie przymierzałem las w pobliżu Miastka, za stacją paliw Orlen. To właśnie tam znalazłem kolejne cztery opony. Były ładnie ułożone jedna na drugiej z oznaczeniami wprost z warsztatu. Bez wątpienia ktoś wjechał do lasu od drogi krajowej i porzucił te opony - mówi Marcin Przybyłowski. 

Przekonuje, że z biegiem lat jest coraz gorzej, jeśli chodzi o takie znaleziska w lesie. 

- Tu nie chodzi tylko to jedno miejsce. Dalej w lesie są następne opony wyrzucane w taki sposób. To jest jakaś plaga! - alarmuje. - Rozumiem, że utylizacja kosztuje kilkadziesiąt złotych, ale to nie oznacza, że stare opony należy wywozić do lasu.

Jego zdaniem sprawy powinni pilnować leśnicy montując np. fotopułapki wyłapujące śmieciarzy. Apeluje też do leśników o przeczesanie lasu za stacją paliw. Podobno opon jest “zatrzęsienie”.

[ALERT]1585593927462[/ALERT]