Zamknij

Barbara Ługowska WYGRAŁA. Weterynarz UKARANA za Puszka!

21:02, 16.09.2021 M.W. Aktualizacja: 21:04, 16.09.2021
Skomentuj

Barbara Ługowska dopięła swego. Zgodnie z zapowiedzią, mieszkana Wałdowa doprowadziła do ukarania miasteckiej weterynarz, Pauliny Kańczugowskiej. Kaszubsko-Pomorska Izba Lekarsko-Weterynaryjna w Gdańsku zastosowała wobec niej karę nagany za niewłaściwe potraktowanie psa Ługowskich. Po podaniu narkozy, czworonóg zdechł. Chociaż weterynarz stwierdziła inaczej, Barbara Ługowska od początku, jeszcze na łamach Gazety Miasteckiej stwierdziła, że miastecka weterynarz w niewłaściwy sposób podeszła do sprawy leczenia jej zwierzaka. 

Wyrok został wydany 10 sierpnia przez sąd Kaszubsko-Pomorskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Gdańsku. Lekarz weterynarii, Paulina Kańczugowska, została oskarżona o to, że nie dochowała należytej staranności podczas postępowania z psem o imieniu Puszek. Nie poinformowała właścicieli psa o popełnieniu przez siebie błędu oraz nie podjęła działań w celu naprawienia jego skutków. Została uznana za winną i ukarana karą nagany oraz obciążona kosztami postępowania. 

Sprawa ma swój początek w lipcu 2020 roku, kiedy to zastępca rzecznika odpowiedzialności zawodowej, doktor nauk weterynaryjnych, Piotr Burliński, prowadzący gabinet w Bytowie, otrzymał wniosek o ukaranie Pauliny Kańczugowskiej. Sąd stwierdził, że faktycznie nie dopełniła ona należytej staranności podczas postępowania z pacjentem, pozostającym w narkozie. 

- Taki pacjent musi być traktowany jako pacjent wysokiego ryzyka, ze względu na możliwe niepożądane reakcje ze strony układu oddechowo-krążeniowego. Rolą weterynarza było przytrzymać zwierzę pod swoją kontrolą do czasu umożliwiającego w miarę bezpieczny transport zwierzęcia do domu. Niedopełnienie tego obowiązku powinno być traktowane jako brak rzetelności w wykonywaniu czynności lekarsko-weterynaryjnych oraz rażące zaniedbanie obowiązków lekarza weterynarii - napisał w uzasadnieniu sąd weterynaryjny. - Obwiniona nie poinformowała o popełnieniu przez siebie błędu oraz nie podjęła działań w celu naprawienia jego skutków. Zasadniczym błędem było wprowadzenie zwierzęcia w narkozę bez poddania go wcześniej badaniu klinicznemu. Sąd uznał co prawda tłumaczenie weterynarz Pauliny Kańczugowskiej, że z powodu agresywności psa dokładne badanie było niemożliwe. Tym niemniej w tej sytuacji niewłaściwe było wprowadzenie pacjenta od razu w pełne znieczulenie ogólne, zamiast przeprowadzenia premedykacji w trakcie sedacji zwierzęcia i przeprowadzenia w miarę dokładnego badania klinicznego. Prowadzenie zwierzęcia, niezbadane go i wprowadzenie go od razu w pełną narkozę, należy uznać za błąd w sztuce lekarsko-weterynaryjnej.

Barbara Ługowska do sądu Kaszubsko-Pomorskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Gdańsku zwróciła się 2 lipca 2020 roku. Po analizie sprawy, rzecznik odpowiedzialności zawodowej podjął decyzję o skierowaniu problemu do miejscowego sądu zawodowego. Weterynarze ustalili, że Barbara Ługowska udała się do Pauliny Kańczugowskiej 26 czerwca 2020 roku na wizytę umówioną wcześniej telefonicznie. Kańczugowska pojawiła się po chwili i podała psu zastrzyk. Ługowska stwierdziła, że nie wiedziała co było psu, ale że na pewno nie domagała się ona uśpienia zwierzaka. Ponadto sąd stwierdził, że Paulina Kańczugowska, po podaniu zastrzyku, pozostawiła igłę w zwierzęciu i igłę tę musiała wyciągnąć Barbara Ługowska. Kańczugowska podobno po podaniu zastrzyku przestała interesować się psem, a po około 15 minutach inna osoba, będąca w gabinecie, wyniosła psa i wrzuciła go do samochodu Barbary Ługowskiej. Następna osoba podała Ługowskiej paragon na kwotę 140 zł. Jak się później okazało, na paragonie zapisana była usługa eutanazji, czego Ługowska oczywiście nie oczekiwała, ale Paulina Kańczugowska wyjaśniała to później, że doszło do pomyłki przy nabijaniu paragonu. Ługowska sądziła, że pies jest pod działaniem narkozy. Po około 2 godzinach, gdy nie przebudził się, zorientowała się, że psiak nie żyje. Wróciła do gabinetu weterynaryjnego i dowiedziała się tam, że rzekomo podano psu tylko leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. 

Rzecznik odpowiedzialności zawodowej działania weterynarz Pauliny Kańczugowskiej uznał za chybione. Chodzi o niepoinformowanie właściciela zwierzęcia w sposób zrozumiały o rozpoznaniu, błędy w postępowaniu i związane z tym ryzyko, poprzestanie tylko na zdawkowej informacji, potwierdzającej najprawdopodobniej rakowy charakter guzów, stwierdzonych u Puszka. W sądzie jednak tego nie potwierdzono, bo nie było świadków rozmowy pomiędzy panią weterynarz a właścicielką psa. 

Drugi zarzut dotyczył przeniesienia psa do samochodu w nieodpowiedni sposób. Paulina Kańczugowska broniła się, wskazując, że zrobiła to osoba obca, czyli klient. Wbicie na paragonie usługi opisanej jako eutanazja nastąpiło rzekomo podobno dlatego, że Barbara Ługowska miała w gabinecie używać słowa “uśpić”, mając na myśli wprowadzenie zwierzęcia w narkozę, co najprawdopodobniej miało zmylić pracownicę, dokonującą fiskalizacji. 

Potwierdzono zarzut niedochowania należytej staranności, podczas postępowania z psem, pozostającym w narkozie. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej stwierdził, że taki pies musi być traktowany jako pacjent wysokiego ryzyka, ze względu na możliwe niepożądane reakcje ze strony układu oddechowego i krążeniowego, powiązane bezpośrednio z podaniem anestetyków oraz pośrednio związane z częściowym zniesieniem napięcia mięśniowego. W przypadku kwestii niewłaściwego, choć niezamierzonego, postępowania z takim pacjentem, zwłaszcza w kwestii jego transportu, sytuacja taka może doprowadzić do zaburzeń układu oddechowego oraz krążeniowego. Kaszubsko-Pomorska Izba Lekarsko-Weterynaryjna w Gdańsku stwierdziła, że Kańczugowska powinna przytrzymać zwierzę pod swoją kontrolą do czasu umożliwiającego w miarę bezpieczny transport zwierzęcia do domu, a w tym czasie monitorować jego stan, co jest tym bardziej istotne, że pies w chwili podania narkozy był dość stary, bo miał 11 lat, a przy tym relatywnie duży, bo ważący 35 kg. 

- Niedopełnienie tego obowiązku winno być traktowane jako brak rzetelności w wykonywaniu czynności lekarsko-weterynaryjnych oraz rażące zaniedbanie obowiązków lekarza weterynarii - stwierdzono w uzasadnieniu wyroku. 

Kolejny zarzut to brak informacji o popełnionym przez panią weterynarz błędzie oraz niepodjęcie działań w celu naprawienia jego skutków. Podstawowy błąd to wprowadzanie psa w narkozę bez poddania go wcześniej badaniu klinicznemu. Jest to szczególnie wskazane przy wiekowych psach. 

- W wyniku zebranego materiału należy uznać, że lekarz weterynarii Paulina Kańczugowska dopuściła się uchybienia zapisu artykułu 45 Ustawy z dnia 21 grudnia 1990 roku o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych - ocenił na koniec dr Piotr Burliński. 

Po otrzymaniu wyroku niekorzystnego dla Kańczugowskiej, Barbara Ługowska ma nadzieję, że miastecka weterynarz zmieni swoje postępowanie. 

- Mam nadzieję, że wyciągnie z tego wnioski. Życzę tej Pani, żeby była mniej chaotyczna i miała więcej czułości dla tych piesków - komentuje Barbara Ługowska. - Myślę, że również gabinet tej Pani powinien być lepiej wyposażony, bo wygląda on tak, jakby czas zatrzymał się tam 50 lat temu. Dla porównania, z innym pieskiem byłam na ulicy Długiej w Miastku, u pana Łukasza Kisielewskiego i jest tam zupełnie inne podejście. Piesek jest od razu dokładnie badany, pod każdym kątem. Wykonywane jest zdjęcie rentgenowskie, USG. Są jasne instrukcje, więc ten gabinet mogę tylko pochwalić. 

Barbara Ługowska informuje, że wkrótce pożegna się z gminą Miastko, bo razem z córką sprzedały swój dom w Wałdowie i przeprowadzają się do Chojnic. Liczy ona, że w nowym miejscu zamieszkania spotka na swojej drodze kompetentnego weterynarza. 

Weterynarz Paulina Kańczugowska przyznaje, że część zarzutów została potwierdzona, ale jednocześnie zaznacza, że najważniejsze zostały odrzucone. 

- Były cztery oskarżenia, a za dwa mnie ostatecznie mnie obwiniono. Jednym z nich jest pozostawienie igły w pośladku. Drugi to wydanie pacjenta bez kontroli nad narkozą i bez badania klinicznego. Podstawowy zarzut, najważniejszy, dotyczący wykonania zabiegu eutanazji, nie znalazł potwierdzenia - zaznacza Kańczugowska. 

Co do zarzutu dotyczącego pozostawienia igły, zastrzega ona, że sąd weterynaryjny uwierzył Barbarze Ługowskiej na słowo. Kańczugowska sama to podważa, ale jednocześnie przyjmuje wyrok.

ARTYKUŁ ARCHIWALNY - AKTUALNE INFORMACJE w papierowej Gazecie Miasteckiej. 

(M.W.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

MieszkaniecMieszkaniec

4 2

Nie Pani Barbara zajmie się swoimi psami bo od kiedy pamiętam psy biegają po wiosce luzem. 22:11, 16.09.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%