60 mln zł rocznie przychodu i 40 proc. kobiet w załodze - między innymi takie fakty na temat działającej w Miastku firmy Dajar poznali uczestnicy dnia otwartego. 6 listopada do zakładu na ulicy Koszalińskiej udało się kilkaset osób. Parking był zapełniony do ostatniego miejsca. Dużą zachętą do udziału w wydarzeniu była z pewnością loteria, w której każdy mógł coś wygrać. Była to atrakcja, będąca jednocześnie ostatnim przystankiem zwiedzania zakładu. Ludzi po firmie odprowadzali przewodnicy - pracownicy Dajaru.
Zajmujący się produkcją akcesoriów gospodarstwa domowego, takich jak deski do prasowania i akcesoriów ogrodowych, Dajar w Miastku funkcjonuje od 2005 roku. Centrala firmy jest w Koszalinie. W Miastku zatrudnionych jest około 180 osób, a w sezonie jesienno-zimowym nawet 240. W Koszalinie produkowana jest przede wszystkim tapicerka. Wszystkie produkty z obu zakładów trafiają do wielu krajów, w szczególności w Europie Środkowej.
- Mamy własny zakład projektowy. Wzornictwo jest nasze. Gdy klient ma konkretne oczekiwania, zawsze staramy się je spełniać - mówi Mirosław Ostrowski, dyrektor Dajaru w Miastku.
[FOTORELACJA]188[/FOTORELACJA]
Co ciekawe, w Miastku pracuje około 50 szwaczek podlegających bezpośrednio pod zakład w Koszalinie. Firma utworzyła tu taką możliwość wiedząc, że w Miastku było wiele pracownic mających doświadczenie w tym zakresie po pracy w nieistniejącej już fabryce rękawiczek i odzieży skórzanej.
- Na rynku pracy jest problem z brakiem szwaczek, więc wykorzystaliśmy sytuację, że w Miastku jest spore grono takich osób - podkreśla dyrektor Ostrowski.
Wszystkie produkty są projektowane od podstaw. Firma posiada profesjonalny sprzęt, w tym również drukarkę do elementów plastikowych. Rocznie zakład przerabia 2500 ton rur. Kupowane są przede wszystkim w Polsce. Firma wykorzystuje przede wszystkim materiał europejski, a tylko tkaniny sprowadza z Pakistanu.
- Jesteśmy coraz bardziej samowystarczalni - zaznacza dyrektor, który na co dzień jest mieszkańcem Szczecinka.
Produkcja w Miastku zaczęła się od suszarek i desek do prasowania. Została przeniesiona z Żywca na południu Polski. Wcześniej w tych budynkach funkcjonowała firma Elda, zajmująca się produkcją sprzętu elektrycznego. Co ciekawe, dyrektor Ostrowski w Szczecinku również pracował w firmie Elda, której podlegał zakład w Miastku. W Dajarze oczywiście jest zupełnie inny profil produkcji. To co powstaje w Miastku, przewożone jest do hurtowni rozmieszczonych w całym kraju. 70 proc. produkcji kierowane jest na rynek krajowy. Reszta trafia na eksport. Jednym z największych odbiorców produktów Dajaru są markety Biedronka oraz różnego rodzaju markety budowlane.
- Kiedyś Włosi i Hiszpanie byli mocni w tej branży, a teraz my zajęliśmy ich miejsce. Oczywiście bardzo mocna jest konkurencja ze strony Chin, ale my wygrywamy jakością - zaznacza Ostrowski.
Dajar ma najważniejsze europejskie certyfikaty jakości. Chodzi tu nie tylko o produkty, ale i o zasady BHP w pracy oraz o zasady ochrony środowiska. Maszyny są na kilka sposobów zabezpieczane, aby nie doszło do żadnych poważnych wypadków. To skanery czy kurtyny świetlne. Są zabezpieczone tak, aby nawet w sytuacji, gdy pracownik się zamyśli, nie doszło do niebezpiecznego zdarzenia.
- Gdy nasz pracownik przekroczy granicę, maszyna automatycznie zatrzymuje się - tłumaczy dyrektor Dajaru.
Jeśli chodzi o pracę w firmie Dajar, stosowana jest zasada SIM, czyli zarządzanie w krótkich odstępach czasu. Każdego dnia jest podsumowanie wyników. Ocenia się wszystkie zdarzenia z dnia poprzedniego, aby skorygować błędy. Proces produkcyjny jest cały czas kontrolowany. Wydajni pracownicy mogą liczyć na sowite premie.
[ZT]6624[/ZT]
Bardzo ciężkim czasem była oczywiście pandemia. Firma wdrożyła zaostrzone procedury bezpieczeństwa, co część pracowników krytykowała. Chodzi o osoby, które sprzeciwiają się szczepieniom. Dyrektor Mirosław Ostrowski uważa, że firma dobrze postąpiła, dzięki czemu nie było większych przestojów produkcji i nie było też osób, które po chorobie nie wróciłyby do zakładu.
- Jako dyrektor firmy jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo pracy wszystkich ludzi, a dziś mamy w zakładzie 95 proc. osób zaszczepionych. Pytanie skąd ja to wiem, skoro to jest tajemnica? Otóż ludzie sami mówią, że są zaszczepieni. Niezaszczepionych mamy 6 osób. Stworzyliśmy im takie stanowiska pracy, aby pozostali członkowie załogi czuli się bezpiecznie - opowiada.
Relacjonuje on nam, że w dziale spedycji też była początkowo duża grupa osób niezaszczepionych, a teraz efekt jest taki, że jeden 30-letni pracownik walczy o życie.
Co ciekawe, dyrektor Ostrowski przyznaje, że w zakładzie jest mała rotacja. Większość osób pracuje tu od lat. W szczycie sezonu, który trwa przez jesień i zimę, gdy jest największa produkcja, zatrudniani są jeszcze pracownicy sezonowi. Zazwyczaj są to osoby, które chcą dorobić, a w sezonie wiosenno-letnim wyjeżdżają do pracy za granicę, więc jesienno-zimowa praca jest dla nich świetną alternatywą. Na linii produkcyjnej szkolenia przeprowadzają bardziej doświadczeni członkowie załogi, noszący kombinezony z napisem Master. Za szkolenie uzyskują punkty. Każde takie szkolenie zakończone sukcesem kończy się dla nich premią w wysokości 1 tys. zł.
W firmie wprowadzony został Kodeks Pracownika, czyli zasady, którymi wszyscy muszą się kierować. Dyrektor Ostrowski podkreśla także, że w firmie Dajar pracuje dużo kobiet. Stanowią 40 proc. załogi i nie pracują wyłącznie na tzw. lekkich działach, jak szwalnia. Kobiety są również na działach mechanicznych i często ich wyniki miesięczne są lepsze od wyników mężczyzn.
- Kobiety same chcą pracować w działach mechanicznych i świetnie się w nich sprawdzają. Bardzo często zadziwiają i zawstydzają mężczyzn, a i praca fizyczna nie jest tu ciężka i brudna, bo bardzo pomagają nowoczesne maszyny - zaznacza dyrektor Ostrowski.
Podczas dnia otwartego kilkaset osób chodziło po zakładzie, oglądając jego funkcjonowanie od środka. Od przewodników dowiedzieli się m.in., że w Dajarze produkowanych jest rocznie 1,5 miliona sprężyn do foteli. Przewodnik pokazywał zwiedzającym dział spawalniczy, lakiernię albo drukarkę, z której wychodzą gotowe elementy, wykonane z tworzyw sztucznych. Główny półprodukt Dajaru to stalowe rury, które są gięte na różne sposoby, spawane. Powstają z nich huśtawki, fotele oraz deski do prasowania. Cała linia lakiernicza ma 153 m. długości. Porusza się z prędkością około 2 m. na minutę.
Jednym ze zwiedzających w trakcie dnia otwartego był Leszek Małek z Miastka. Emeryt z uwagą słuchał opowieści o ciekawych szczegółach funkcjonowania zakładu.
- Ładnie to wygląda. Zakład jest bardzo dobrze zorganizowany. Dzień otwarty to świetny sposób reklamy firmy, nie tylko pod kątem zakupu produktów, ale też oferty pracy. Ja już akurat z tego ostatniego nie skorzystam, bo jestem emerytem - mówi Małek.
Zauważył on ponadto, że to bardzo dobrze, iż na ulicy Koszalińskiej zakład pracy nadal istnieje. Kiedyś był to Polam, później Elda, a teraz Dajar. Jeśli chodzi o Polam, firma powstała w 1975 roku, a w roku 1991 została zlikwidowana. W 2002 roku funkcjonująca tu kolejna firma - Elda także została zlikwidowana. 3 lata później zakład kupił koszaliński Dajar. Z roku na rok produkcja coraz bardziej się rozwijała. W najbliższych planach jest budowa kolejnej hali na zakupionym wcześniej terenie, tzw. stadionie koszalińskim.
Kazik03:20, 07.12.2021
Wszystko ładnie pięknie do puki na produkcji *%#)!& nie pęknie
Guns N'Roses01:48, 08.12.2021
jest petarda .... ale *%#)!&
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu miastko24.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
0 0
< <