Emilia Kaźmierczak, mieszkanka Białego Boru, to pierwsza dyrektor nowego żłobka w Białym Borze. Wygrała konkurs i rozpoczęła pracę od początku roku. Żłobek utworzono w budynku dawnego posterunku policji. Pracował tam wcześniej mąż pani Emilii, który jest policjantem. Teraz to ona przejęła dowodzenie w powołanej przez gminę instytucji. Pracy jest sporo i jeszcze trochę wolnych miejsc. Dyrektor żłobka zachęca rodziców, aby oddawali tam swoje pociechy. Przyjmowane są dzieci od 5 miesiąca do trzeciego roku życia.
- Pierwsze moje wrażenia są bardzo pozytywne. Znałam ten budynek wcześniej, gdy funkcjonował jako posterunek policji. Całe miejsce zostało odmienione w pozytywnym sensie. Jest wszystko, czego dzieci potrzebują. Jest świetna praca. Zdecydowanie różni się od tej w przedszkolu. Dzieci są przede wszystkim dużo młodsze, a więc mniej samodzielne. Wymagają większej uwagi. Stawiamy duży nacisk na bezpieczeństwo - mówi nam Emilia Kaźmierczak.
Ma 34 lata. Z wykształcenia jest opiekunką dziecięcą. Przez lata pracowała w przedszkolu w Białym Borze. W minionym roku przez 4 miesiące zatrudniona była w Przedszkolu nr 3 w Miastku. Od stycznia jest dyrektorem żłobka w Białym Borze. Jak sama mówi, z jej pracownicami starają się być mamami dla przyjętych do żłobka dzieci.
- Nazywamy się ciociami. Każemy tak na siebie mówić. Próbujemy stworzyć dzieciom jak najbardziej domowe warunki - zaznacza Kaźmierczak.
W białoborskim żłobku jest 15 miejsc. Aktualnie zajętych jest 6 z nich. Dokładne zasady rekrutacji podane są na stronie internetowej gminy Biały Bór. Podstawowy warunek to miejsce zamieszkania w tej gminie. Koszt wynosi 450 zł opłaty stałej, do której dochodzi dzienna stawka żywieniowa w wysokości 15 zł. Aktualnie żłobek otwarty jest od godziny 7:00 do 16:00. Gdy pojawią się dzieci, które będą chciały przyjść wcześniej, wówczas będzie otwierany o godzinie 6:30.
- Serdecznie zapraszamy, bo atmosfera jest świetna. Wszystko jest nowe, a warunki domowe. Z uwagi na ilość dzieci, jest naprawdę kameralnie - zachwala dyrektor żłobka. - Najtrudniejszy jest oczywiście czas adaptacji - dla dzieci i dla rodziców. Zrobimy wszystko, aby adaptacja przeszła jak najłatwiej.
Aktualnie w żłobku jest trzech pracowników. Oprócz pani dyrektor, jedna opiekunka i jeden pracownik gospodarczy. Jeszcze jedna osoba się szkoli i wtedy będzie druga opiekunka dziecięca. W planie, pod koniec lutego, jest jeszcze zatrudnienie stażystki.
- Chcemy nie tylko opiekować się dziećmi, ale uczyć je podstawowych czynności, takich jak korzystanie z nocniczka - dodaje dyrektor Kaźmierczak.
Sama mówi o sobie, że bardzo lubi dzieci. Od zawsze tak było. Osobiście wychowuje 2 synów w wieku 3 i 6 lat.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz