Prawie rok siedział w więzieniu, w stanie wojennym, aresztowany za kolportaż zakazanych ulotek. Teraz klepie biedę, mieszkając w osadzie Kamienna w gminie Biały Bór. Mirosław Kasprzak zajmuje połowę starego, poniemieckiego domu. Mieszka tam razem z bratem. Mówi, że działalność w "Solidarności" odcisnęła piętno na jego dalszym życiu. Niczego się nie dorobił. Stracił rodzinę i musiał wyjechać z Trójmiasta. Uważa, że państwo polskie w żaden sposób nie wyróżnia takich ludzi, jak on, którzy zasłużyli się dla wolności. Dostał wprawdzie Krzyż Wolności i Solidarności, ale co mu po nim, skoro ledwo wiąże koniec z końcem? Wspomina, że takim ludziom jak on obiecywano wyższe emerytury. Może liczyć maksymalnie na 2400 zł i jest to kwota brutto.